Długość:

00:00

#

12

CD:

1

featuring

-

producent

MKL

Nieoficjalne video
Tekst:
Dorastał jak zwykły chłopak chociaż w domu nie miał lekko,
nie przelewał się dobrobyt a butelka za butelką,
z kolcem na szyi małolat śmigał po mleko,
gdybał czy wrócą rodzice przecież nie mają do czego.
Zwinięty jak embrion głodny czekał w pustym domu,
chciał to powiedzieć komu ale zwierzał się ścianom z betonu,
nie ma kto mu pomóc ciągle pytał czemu on,
prosił boga jeśli tam jest by dał mu zwykły dom.
Nagle są po trzech dniach klucze w zamku,
zrywa się jak pies witając pana o poranku,
w progu dłoń na karku ojciec nie wita go czule,
matka ledwo idąc nie dostrzega go w ogóle.
Pomyśl co on czuje ten mały szczupły chłopak,
nie smak czekolady milion łez w jego oczach,
brak miłości, brak szczęścia, brak sensu,
dla niego zaszło słońce, świat zatrzymał się w miejscu.
Mijają dni ciągle zatopiony w mroku,
jak statek na dnie zapominany rok po roku,
noce i dnie ciągle sam ciągle z boku,
nawet jego cień nie dotrzymywał mu kroku.
Czekał na cud chodź umarła w nim nadzieja,
czuł jedynie głód on zamieszkał w jego trzewiach,
nie ma piękna bród we wszystkich jego odcieniach,
czuł jedynie chłód miał wrażenie że skamieniał.
Znieczulony, opuszczony, zapomniany,
jak artefakt gdzieś głęboko zakopany,
to prawda to fakt jestem sam gorzej być nie może,
powiedział do siebie w norze gdy zapragnął zmiany.
Ostatkiem sił zdobył się na ten czyn,
niech się rozpłynie przeszłość jak z papierosa dym,
idź nie wspominaj ze światem się pojednaj,
zamknął za sobą drzwi na kartce napisał \"Mamo, Tato, Żegnaj\"
Mamo, Tato, Żegnaj, Mamo, Tato, Żegnaj,Mamo, Tato, Żegnaj.

Gdy uwolnił się od piekła braku domowego ciepła,
na zimnej płycie dworca po jałmużnę co dzień klękał,
już nie pamiętał co to znaczy być człowiekiem,
sypiał razem ze szczurami naznaczony miejskim ściekiem.
Z deszczu pod rynnę ciągle ciułał się bez celu,
ludzi wokół jak on wielu, szczęścia gdzie szukasz przyjacielu,
mawiał do kota bez oka z kulawą łapą,
ogrzewali się nawzajem czekając w mrozie na lato.
Gdy nadeszło gestapo na budynki spadły bomby,
zamienił dziurawe palto na dwie kukurydzy kolby,
poczuł że koniec to już tylko kwestia dni,
gdy płonęło miasto ludzie z krzykiem umierali w nim.
Złapał za karabin pogrzebał głęboko strach,
zapłonęła w nim nadzieja pogrzebie ją tylko piach,
ku wolności lecą serie niechaj mu sprzyja bóg,
to Franek waleczne serce niechaj przepadnie wróg.
Armia krajowa to upragniona rodzina,
ta której nigdy nie miał pośród partyzantów przyjaźń,
chodź wielu z nich padało jak kamień na szańcu,
odnalazł sens istnienia dzielił go z życiem powstańców.
Pewnego razu gdy batalion poszedł w ogień,
on walczył aż do końca choć kula zraniła nogę,
na jego oczach konała jego rodzina,
ich imiona na pomnikach, naród ich nie zapomina.
Obudził się w pociągu upchani po brzeg jak bydło,
wagon towarowy, ludzie głodni każdy szlocha cicho,
już wiedział co go czeka nadzieja jak róża zwiędła,
to podróż w jedną stronę w duchu wyszeptał do wolności \'Żegnaj\".
do wolności, żegnaj, do wolności, żegnaj, do wolności, żegnaj.

Uwięziony przez istoty opętane przez szatana
znosił każdą torturę, cierpienia potworna skala,
skóra i kości, oczy przesiąknięte bólem,
nie błagał ich o łaskę gdy tatuowali numer.
Śmierć zbierała chórem, ludobójstwa plony,
synowie, ojcowie, córki, matki, żony,
kiedyś zapytał jej kiedy po niego przyjdzie,
ona odpowiedziała gdy czas na ciebie nadejdzie.
Przez to słyszał chóry, śpiew, demonów armia,
kościotrupa postury leżał we własnych fekaliach,
nie on jedyny upodlony w roli chwastów,
nie on jedyny był ofiarą holokaustu.
Nie kilkunastu, nie kilkudziesięciu,
nie kilkuset lecz całe miliony,
niepochowanych, zakatowanych,
zamordowanych przez hitlerowców szpony.
Gdy skończyła się wojna i oswobodzono Auschwitz
uwolnił się od kata bata niewolniczej pracy.
miał szczęście był mocniejszy niż sądził,
lecz podrapieńców los ich uwolnił przez komin.
Już nie mógł patrzeć na ten świat tak jak przedtem,
zahartowany jak metal stał się kamieniem,
I już nic nigdy nie było normalne,
bo coś w nim umarło i odeszło już na stałe.
Postanowił szukać dalej, szukać dalej szczęścia,
popędził ile sił do granicznego przejścia,
gdy stał po tamtej stronie za rogatką kolebka,
nie popatrzył za siebie w duchu wyszeptał: Polsko żegnaj,
Polsko żegnaj, Polsko żegnaj, Polsko żegnaj.