Hipotermia

Hipotermia

Zeus. Nie Żyje.

Zeus

Długość:

03:47

#

3

CD:

1

featuring

-

Oficjalny teledysk
Tekst:
(Zwrotka 1)
Nie mam pojęcia co się stało ze mną,
Coś zamieniło światło w ciemność.
Negatyw. Ostatni rok, dwa miałem ciężko.
Znowu czuję się jak przegrany śmieć, bo
Wszystko się wali prócz tej ściany przede mną.
Mówiłem sobie wiele razy: ‘Zmień coś!’ I zmieniałem,
Byłem daleko stąd. Wyszło na to, że to nietrwałe.
Stoję dokładnie tu gdzie stałem parę lat wstecz,
Lecz oczy którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś
Po drodze. Gdyby nie te parę pompek i brzuszków,
Które wytrwale tak robię co dzień, wciąż bym leżał w łóżku.
Nie dorwiesz mnie pod telefonem ziom, cóż! Znów
Nie chcę mi się zamieniać z kimkolwiek choćby dwóch słów.
Mam swój dół. Pierdolę odpowiedzi na maile.
Nie chcę odwiedzin, chyba, że masz dla mnie lek na receptę.
Biorę te które mam, ale zdają się lecieć w próżnię.
Ile trzeba tego zeżreć, żeby nie chcieć umrzeć?

(Refren 2x)
Hipotermia! Zimny wiatr!
Rozwiewa szlak po niespełnionych marzeniach gdzieś tam głęboko na
Dnie mojego zmarzniętego serca, a ja
Nie umiem znaleźć w sobie światła, nawet w świetle dnia.

(Zwrotka 2)
Chyba mam już obsesję na punkcie broni, huku strzału.
Choć broniłem się zawzięcie podczas wizyt w WKU,
To raz na album muszę mieć to klik, klik, bang,
Cziki pał, blau albo inny dźwięk!
To siedzi we mnie gdzieś. Czemu lubię przytknąć do skroni
Swoje palce imitując ich kształtem kształt broni?
Emocjonalne sinusoidy, mój własny mózg
Funduje mi przeloty od K2, aż po Mariański Rów.
Kiedyś szukałem całej winy w alko,
Przestałem pić, bo widziałem jak to mi niszczy moralność!
A zależało mi na nas, miało być łatwo, a w zamian
Zmieniłem się w psującego Ci wyjścia na miasto chama.
Nie zasługiwałaś na tę frustrację!
A ja nie chciałem, żebyś kiedyś mnie znalazła z dziurą w czaszce!
Nie raz myślałem o Nirvanie. Jeden strzał!
Jak u Kurt\\\'a, stąd to ‘Whatever nevermind’ na mojej klatce! Pow!

(Refren 2x)

(Zwrotka 3)
We wszystkich zdaniach w moim życiu głos ma interpunkcja.
To moja dobra, nieodłączna znajoma - autodestrukcja.
Mój wróg number one, próg w każdej z bram.
Zjawia się bardzo często tu, kiedy zostaję sam.
Jej nie obchodzi czy mam słuszną idee.
Gdy siada obok, widzę świat przez brudną moskitierę.
Znika wszystko od hajsu, przez karierę do moich fanów.
I znów jestem tym nieśmiałym dzieckiem ze szkolnych czasów.
Rzuciłem wszystko na stół, w grze o marzenia!
Jestem szaleńcem w którym jeszcze tli się nadzieja.
Za darmo nie ma nic, czasem chciałbym słuchać opinii.
Znajomi pokończyli studia, dziś mają rodziny.
Ja jestem inny, kiedyś byłem z tego dumny,
Dziś nie wiem sam czy kiedyś będę szczęśliwy czy zdechnę smutny?
Jak teraz, lecz wiem bo przekonałem się nie raz,
Że nie ma co wychodzić z kina póki trwa seans...

(Refren 2x)